Do oddziału AK Mieczysława Tarchalskiego „Marcin” dotarł łącznik z informacją, że do Dobromierza, w sprawie odbioru kontyngentów, przyjechała grupa sześciu żandarmów wśród których jest volksdeutsch Juliusz Erdman zwany „Krwawym Julkiem”, który odpowiedzialny jest za śmierć wielu Polaków. Do planowanej zasadzki wybrano 15 żołnierzy, którzy pod dowództwem ppor. Przemysława Schutza „Ludwik” (na zdjęciu) urządzili zasadzkę na skraju lasu pomiędzy Kluczewskiem, a Brześciem. Patrol podzielono na dwie grupy. Pięciu żołnierzy wysunięto w kierunku Brześcia i oni mieli zlikwidować szpicę, gdyby żandarmi jechali w szyku ubezpieczonym. Pozostali żołnierze zajęli miejsce na skraju lasu i oni mieli zaatakować główną grupę.
Partyzanci zalegli w pobliżu drogi i czekali przepuszczając inne samochody. W pewnym momencie główna grupa usłyszała strzały z kierunku Brześcia, gdzie ukryta była mniejsza grupa. Otóż okazało się, że w jednym z przepuszczonych samochodów jechało dwóch Niemców, urzędników starostwa z Jędrzejowa. Jeden z nich zauważył ukrytego za jałowcem tuż przy drodze człowieka w cywilnym ubraniu. Był to plutonowy podchorąży Bolesław Chmielowski „Luboń”, który tego dnia dołączył do oddziału. Niemiec po zatrzymaniu samochodu przywoływał ukrytego, a gdy ten nie posłuchał wezwania zaczął do niego strzelać z pistoletu. Na szczęście strzały były niecelne bowiem odległość wynosiła ok. 40 metrów. W takiej sytuacji obsługujący rkm Tadeusz Żurek „Sokół” otworzył ogień unieruchamiając niemiecki samochód. To właśnie te strzały usłyszeli żołnierze z głównej grupy, którzy ruszyli na pomoc kolegom. Niemcy, razem z kierowcą, uciekając byli ścigani więc z dwóch kierunków. Wezwania do zatrzymania posłuchał jedynie kierowca, którym jak się okazało był Polak: Matuszewski. Pozostali uciekali dalej i w odległości około 200 metrów od miejsca zajścia dosięgły ich partyzanckie kule. Na miejscu zginęli dwaj agronomowie niemieccy zarządzający majątkami ziemskimi na terenie Powiatu Jędrzejowskiego (teren przedwojennego powiatu włoszczowskiego wchodził w jego skład), obaj cieszący się zresztą wyjątkowo złą sławą. Byli to von Groll, agronom powiatowy i Hubner, agronom rejonowy.
Po zabraniu im broni partyzanci podpalili samochód i odeszli z miejsca zasadzki, która mimo, że nie przyniosła zamierzonego efektu, została już zdekonspirowana.
Więcej w historii oddziału M.Tarchalskiego "Marcin" w rozdziale: Wrzesień 1943 r. |