Bichniów, pacyfikacja
Pokaż, jak dojechać

     W dniu 27 listopada 1943 roku miała miejsce bitwa oddziału Armii Krajowej z niemieckim oddziałem pod Bichniowem. Następnego dnia Niemcy w odwecie otoczyli szczelnie wioskę i idąc główną ulicą wyganiali mieszkańców z domów, gromadząc ich w punkcie zbornym – znajdującym się przed zabudowaniem gospodarza Wawrzyńca Szydłowskiego. Opornych i uciekających zabijali od razu, jak na przykład rodzinę Stanisława Wypycha (3 osoby). Po spędzeniu wszystkich na miejsce dowodzący akcją Niemiec zwany „Krwawym Julkiem” kazał przynieść sołtysowi Bichniowa (Zaborski) wykaz gospodarzy zalegających z oddaniem kontyngentu rolniczego. W trakcie sprawdzania kto z obecnych nie wywiązał się jeszcze z tego obowiązku – co oznaczało wyrok śmierci - dochodziło do dramatycznych zdarzeń. Wśród skazańców znalazł się na przykład Jan Kubik – ojciec czworga dzieci. Gdy Niemcy mieli już rozpocząć egzekucję leżących na ziemi mieszkańców wioski wystąpił 55-letni Franciszek Żmuda – teść Jana Kubika, oświadczając żandarmom, że to on jest winien nie oddania kontyngentu, i on powinien ponieść karę zamiast zięcia. Niemcy zgodzili się na tą zmianę i po chwili zaczęli strzelać do leżących na ziemi Polaków. Zginęły wtedy 43 osoby (tak podaje IPN) albo 42 lub 44 w tym 11 kobiet jak podają inne źródła. Ciała zamordowanych wywieziono furmankami do Secemina, gdzie zostały pochowane w zachodnio-południowym narożniku parafialnego cmentarza. 

Ofiarom tej zbrodni poświęcony jest pomnik znajdujący się w środku miejscowości (na zdjęciu).