Zuchowiec
Pokaż, jak dojechać

24 maja 1943 r.

O świcie do Zuchowca przybyły oddziały żandarmerii liczące 500 funkcjonariuszy. Otoczyły one miejscowość zwartym kordonem. Ze wszystkich mężczyzn od 14 lat wzwyż uformowano kolumnę. Eskortujący żandarmi z łopatami odprowadzili ich na skraj lasu. Następnie podpalili zabudowania. Gdy dopalały się zgliszcza, mężczyzn wyprowadzono do lasu. W czasie marszu zamordowano dwie osoby. Pierwszy zginął Wincenty Maciąg. Kolejną ofiarą był Jan Surma. Mężczyzn doprowadzono do szybów po starej kopalni rudy. Tam hitlerowcy przystąpili do egzekucji. Dziewięciu uwięzionych miało wrzucać ciała zabitych do szybów. Wśród nich był Władysław Jeżewski. Po dokonaniu egzekucji przyszła kolej na pozostałych dziewięciu. Ustawiono ich nad ciałami sąsiadów i bliskich. Za każdym z nich stanął żandarm z gotowym do strzału karabinem. Oficer przed strzałem rozkazał przeszukać mężczyzn. W czasie przeszukania Jeżewski wykorzystał moment zamieszania i zrywając się z kolan zabrał rewidującemu mu kieszenie karabin. Przebiegł pomiędzy zdezorientowanymi Niemcami. Kiedy odskoczył na kilkadziesiąt metrów Niemcy zaczęli strzelać. Jeżewski biegł między drzewami, aż dopadł do głębszego rowu. Był ranny w ucho, ale miał szczęście. Dotarł do pobliskich Dołów Biskupich. Do końca wojny walczył z hitlerowcami w świętokrzyskich oddziałach partyzanckich. Był on jedynym świadkiem masakry. Zamordowano wtedy 27 osób.